kołdra przyjmuje ciepło
gołego ciała
głowa wtuliła się w poduszkę
baraszkują
rozkołysane myśli
w górę w dół
jak dzieci na huśtawkach
tylko że bezgłośnie
zza ściany ciszy przedostaje się
przytłumiony śmiech przeszłości
późno
pod zamkniętymi powiekami
wyobraźnia maluje obrazy
lecz nie ma już na nich
miejsca na szczęście
za późno
zaraz nastanie świt
kwilenie budzących się ptaków
przeciągające się słońce
zaróżowi skrawek nieba
lecz czy powita go
moje pogrzebane
tak bardzo uśpione
bezsilne życie